Spotkanie z Krzysztofem Miklaszewskim

Utworzono: poniedziałek, 15 marzec 2004

Spotkanie było bardzo udane i zgromadziło liczne grono zainteresowanych.

Autor świetnie umie nawiązać kontakt z publicznością - w klasyczny i zarazem niekonwencjonalny sposób - "uczy i jednocześnie bawi". Całość uzupełniły dwa filmy dokumentalne o Kantorze w reżyserii Krzysztofa Miklaszewskiego. Wszyscy chętni mogli uzyskać autograf i przy tej okazji choć przez chwilę bezpośrednio porozmawiać ze znakomitym twórcą.

Zaplanowane na półtorej godziny spotkanie trwało ponad trzy - to chyba najlepsze potwierdzenie, że czas w niecodziennych i interesujących okolicznościach upływa zbyt szybko.

To było naprawdę wspaniałe przeżycie, które z pewnością na długo pozostanie w pamięci i zapisze się trwale w historii Biblioteki i całego środowiska.

 "Kantor śmiejący się, więcej: Kantor pokładający się ze śmiechu, jeszcze więcej: Kantor planujący "figle" i zastawiający "pułapki". Taki wizerunek Mistrza Tadeusza (1915-1990), jednego z największych artystów XX wieku, jest absolutnie nieznany. Jego sceniczny image: zasępionego i strzegącego własnego dzieła z absolutną powagą happenera, w dodatku spowitego w czarny płaszcz, pogłębiała nie tylko kolorystyka. Zarówno sceniczne dzieła, jak i malarskie działania Kantora przenikał żywioł walki. Walki o wszystko ze wszystkimi. Walki bez granic. Walki bezkompromisowej, stale przekraczającej ramy twórczości i ingerującej w życie. Wybuchał spontanicznie, ale awanturował się w sposób celowy i przemyślany. Humor, jaki z tych sytuacji wynikał był prawdziwie... życiowy.

Może dlatego tak mocno oddziałuje do dzisiaj. Może też z perspektywy mniej przeraża a bardziej śmieszy. Zwłaszcza, że portret, nazwany przewrotnie "Kantor od kuchni" ma perspektywę prawdziwego theatrum mundi.

Krzysztof Miklaszewski (ur.1944) jest nieodrodnym uczniem Tadeusza Kantora. 15 lat bliskiej artystycznej współpracy i codziennego niemal bytowania sprawiło, że ten krytyk sztuki i reżyser filmowy nie tylko jako aktor teatru "Cricot 2" objechał z Mistrzem wszystkie kontynenty, ale stworzył przy okazji zasadniczy zrąb dokumentacji Kantorowej sztuki (30 programów telewizyjnych, 10 filmów dokumentalnych, 6 książek, setki artykułów). Miklaszewski zdaje się być zarażony nonkonformizmem autora "Umarłej klasy" - w opisie swojego Mistrza i Nauczyciela wstaje z bezkrytycznych względem Niego klęczek. Najlepszym tego dowodem jest książka "Spotkania z Tadeuszem Kantorem" w pięciu, polskich i zagranicznych (Meksyk, Paryż, Londyn) wersjach. Podobnie jak dwa głosne dokumenty filmowe:

 

"Szatnia Tadeusza Kantora" (1974) oraz "Ja, Mistrz" (1986). [Będą prezentowane podczas spotkania]

Jeszcze dalej w penetracji psychologii twórczej Kantora idą zawarte w tomie "Kantor od kuchni" zapisy zdarzeń, towarzyszących Cricotowej wyprawie po Złote Runo. Jest ich czterdzieści na czterdzieści dni lektury i wyzwalającego śmiechu. Miklaszewski miał bowiem jeszcze kilku innych znakomitych Nauczycieli: Kazimierza Wykę, Karola Estreichera i Jerzego Bossaka. To Oni wpoili mu zasadę, że śmiech to zdrowie a humor to inteligencja."

(informacja ze wstępu)

Recenzja Janusza Kowalczyka : Eksplozje artysty [zamieszczona na łamach Rzeczpospolitej 11 kwietnia 2003]

"Kantor od kuchni" to wydarzenie na księgarskim i teatralnym rynku. Wprawdzie o twórcy Teatru Cricot 2 napisano już wiele, jednak tak bezkompromisowego opisu artysty dotąd brakowało. Krzysztof Miklaszewski nie szczędzi barwnych opisów niekonwencjonalnych zachowań Tadeusza Kantora, które znacznie weryfikują jego powszechnie znany wizerunek. Przedstawia go w pełnym bogactwie charakteru, nie bez przywar i dziwactw. To uzwyczajnienie i uczłowieczenie genialnego artysty, jest bodaj największą zasługą autora. A lata, jakie minęły od śmierci twórcy "Umarłej klasy", dają wystarczający dystans, by takie działania uznać za uprawnione.

Miklaszewski umie zresztą wydobyć wszelkie śmieszności artysty bez negatywnych emocji, za to z dystyngowanym wdziękiem. Przez piętnaście lat autor książki był sumiennym kronikarzem zmagań Kantora z oporem materii w tworzeniu widowisk, które weszły do kanonu największych dokonań minionego wieku polskiego i światowego teatru. Dokumentował ich powstawanie za pomocą kamery i pióra; sam też brał udział w pracach Cricotu 2 jako aktor. Trudno sobie wyobrazić kogoś bardziej kompetentnego i upoważnionego do napisania tej książki. Jest ona niewątpliwą gratką zarówno dla teatralnych koneserów, jak i dla ludzi pragnących dotknąć fenomenu Kantora. Miklaszewski unaocznia, jak znany wszystkim wybuchowy temperament mistrza prowadził do nieustannych awantur. Nie ogranicza się tylko do opisu incydentów, ale dodaje do nich bilans strat i zysków, cięty komentarz, nierzadko - epilog. Ustawiczne szykanowanie przez Kantora zespołu, służb hotelowych, organizatorów festiwali, władz państwowym różnych szczebli, podejmujących zespół Cricot 2 w świecie - można by w zasadzie rozpatrywać w kategoriach sztuki, np. happeningu. Wystarczała byle iskra, by dochodziło do eksplozji.

Kiedy np. recepcjonista hotelu w Essen nadmienił Kantorowi, że będzie spał w apartamencie po Grzegorzu Lato, reakcja była natychmiastowa: "W pokoju po futboliście spał nie będę. Tam mogą spać tylko techniczni! Ich nie zabije zgniły zapach onucy! A mnie - tak!!!". Pamiętna była scena w Brukseli, gdy do jednej z sędziwych aktorek wezwano karetkę reanimacyjną. - "To kretynka! Zachciało jej się teraz umierać! - wykrzykiwał. -To nie jest postawa artystyczna! "Nie wolno umierać przed premierą!". Gdy inna ze starszych dam wpadła w Japonii do czterometrowej czeluści i spod sceny zapewniała, że nic jej się nie stało, usłyszała w odpowiedzi: "To nieprawda, już pani mówiłem, że pani nie żyje!". Na ponowne: "Nic mi nie jest! ", riposta była jeszcze żywsza: "A to sklerotyczka! Mówiłem już pani, żeby się pani nie odzywała! A ty gówniarzu skacz po tę klępę!". Kiedy w Mediolanie mistrzowi wypadł dysk, jedna z zacnych pań zatelefonowała do salonu masażu. Zamówiła dwie specjalistki. Zjawiły się niezwłocznie, z pytaniem: "Gdzie ten kogut?". Na ich widok Kantor poderwał się tak szybko, że krąg zaskoczył mu na właściwe miejsce.

Plotki - w których nierzadko przewijają się nazwiska największych osobowości twórczych świata - poparte są w książce faktografią, niekiedy nawet weryfikowane przedrukami dokumentów. Miklaszewski nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał imponującej wiedzy historyka sztuki. Opis każdej wyprawy zespołu otwiera miniesej, przypominający historię państwa, odwiedzanego miasta, dziejów najważniejszych zabytków, dokonań w dziedzinie sztuki i ich znanych powiązań z polską kulturą. Co najciekawsze, treści te autor tak umiejętnie splata z warstwą rodzajowo-anegdotyczną, że czytelnik pochłania je jednym tchem.

Odsłony: 3561