DKK Książniczki omawia "Mężczyznę imieniem Ove"

Utworzono: czwartek, 02 maj 2024 Drukuj E-mail

Podczas kwietniowego spotkania DKK Książniczki świętowałyśmy urodziny (kolejne osiemnaste…) naszej Klubowiczki – pani Bronisławy. Był tort, dmuchanie świeczki, kwiaty i życzenia. To bardzo miłe, że szacowna jubilatka chciała w naszym gronie obchodzić swoje święto. Może dzięki naszym spotkaniom sprawiamy, że nie grozi nam taka samotność jak w omawianej lekturze.

Tytułem, który tym razem zagościł w naszym klubie był „Mężczyzna imieniem Ove” Fredrika Backmana.

Jakiś czas temu dyskutowałyśmy o książce Katarzyny Tubylewicz „Samotny jak Szwed?”. Jednym z rozmówców autorki był Erik Gandini, reżyser filmu „Szwedzka teoria miłości”.  Mówi on: „W filmie i książce »Mężczyzna imieniem Ove« samotnego, zgorzkniałego Szweda ratuje przed samobójstwem irańska sąsiadka. To marzenie. Wczoraj w Sztokholmie odbył się pogrzeb takiego mężczyzny, którego znaleziona w jego mieszkaniu trzy lata po śmierci. (…) Mój film to rodzaj dystopii opowiadającej o świecie, w którym jest coraz więcej takich mężczyzn, »Mężczyzna imieniem Ove« to marzenie o tym, jak rozwiązać problem.”

A jeśli jest marzeniem, to jest i trochę bajką… I chyba właśnie dlatego nie charakteryzuje się wyrafinowaną formą, a postacie są przedstawione jednowymiarowo, bez pogłębionej analizy psychologicznej, trochę „papierowo” – co niektóre Klubowiczki, przyzwyczajone do nieco bardziej wyrafinowanej prozy, zniechęciło do tej lektury. Jednakże w bajkach zazwyczaj białe jest białe, a czarne jest czarne. Autor może i operuje pewnymi schematami czy truizmami, ale robi to w celu pokazania stosunków społecznych, funkcjonowania systemu i ukazania w niemal satyrycznej formie oblicza współczesnej Szwecji – nie tak doskonałej, jak może nam się wydawać…

To i kolejne dzieła Backmana są ewidentnymi przykładami „literatury środka” – trafiają do szerokiego kręgu odbiorców, łatwo się czytają, ale poruszają, skłaniają do przemyśleń i wzbudzają emocje.  Większość Klubowiczek przyznała, że książka im się podobała, a podczas czytania zdarzało się uronić łzę – tę wzruszenia a także tę ze śmiechu. Szwedzki pisarz, a także dziennikarz i bloger, wplata w narrację dużo elementów humorystycznych, nie stroniąc nawet od humoru czarnego – bo co zrobić, jeśli teraz produkują takie buble, że sznur, na którym chcesz się powiesić pęka, a miał być dobry do wszystkiego… Debiutancka powieść Backmana stała się bestsellerem i została przetłumaczona na 38 języków.

Trudno odmówić jej ważkości poruszanych tematów – straty, samotności, znaczenie małych, sąsiedzkich społeczności, troski i szacunku dla innych. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka ktoś jest tak zrzędliwy, gburowaty i niemiły jak nasz protagonista, to może warto „rzucić okiem” po raz drugi żeby dostrzec co kryje się pod tą fasadą.

A ponieważ wśród naszych Klubowiczek znakomita większość to „kociary”, to nie mogłyśmy nie zwrócić uwagi na ważną rolę zwierzęcego bohatera – pokiereszowanego przez los kota bez ogona, który troszkę jednak zmiękczył serce Ovego. Serce, w którym w końcu znalazło się miejsce nie tylko dla ukochanej żony, ale także dla całej gromady dziwnych, „gamoniowatych” ludzi – bo najwyraźniej zbyt duże serce tego mężczyzny to nie tylko przypadłość medyczna…

„Mężczyzna imieniem Ove” doczekał się aż dwóch ekranizacji – szwedki komediodramat z 2015 roku był nominowany do Oskara za film zagraniczny i charakteryzację, a w 2023 roku nakręcona została amerykańska wersja pod tytułem „Mężczyzna imieniem Otto” z Tomem Hanksem w roli głównej. To z pewnością gratka dla tych, którzy lubią porównywać literaturę z adaptacją filmową. Polecamy.

 

Odsłony: 261

1

 

Aktualnie

Odwiedza nas 86 gości oraz 0 użytkowników.

Popularne artykuły